timo1990 prowadzi tutaj blog rowerowy

Góry... gniew, niedosyt.

  d a n e    w y j a z d u 94.34 km 0.00 km teren 03:45 h Pr.śr.:25.16 km/h Pr.max:45.50 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Peugeot
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 19.05.2012

Wybrałem się dziś w góry. Miał być krótki wypad, ale pogoda była dosyć dobra i krajobrazy mi towarzyszące sprawiały, że chciało się jechać dalej i dalej.

Narazie teren dość nizinny...



Nie przerwanie od jakichś 30 km miałem dobry asfalt, potem trafił się odcinek zdeformowany jak po ataku pociskami relacji "niebo-ziemia".



Szkoda, że nawierzchnia się zmieniła, bo super się jechało ponad 30 km/h tyle czasu, a tu musiałem jechać max 20 km/h. Z drugiej strony dobrze się stało, bo miałem powód by się zatrzymać i napawać się pięknem polskiej wsi.



Morze zieleni rozciągało się po horyzont.



...a do gór jeszcze kawałek...

Odniosę się teraz do "gniewu" w moim tytule. Jestem jak najbardziej za tym by emerytom odbierać prawa jazdy. Kierowca emeryt jedzie jakimś rozklekotanym busem i jak mnie wyprzedził jechał podejrzanie wolno. Dogoniwszy go, słusznie zachowałem czujność, bo półgłówek nagle skręcił w prawo i o mały włos nie rozjechał mnie. Potem 10 minut byłem zły na siebie, że mu kopa w blachosmroda nie sprzedałem. Zwróciłem uwagę, że był na kolskich blachach. Od dziś ( wiem, że nie słusznie) wrzucam wszystkich kierowców z Koła do jednego worka. Z resztą to nie odosobniony przypadek. Na drodze krajowej za zakrętem ( w połowie na poboczu a w połowie na jezdni) stał koleś ( na kolskich numerach) i grzebał coś w nawigacji. Nawet awaryjek nie włączył...
No i nalepsze na koniec sobie zostawiłem. Cisnę ponad 30 i w oddali widzę dwie sylwetki ( kobiety ~60 lat) idące nie inaczej jak środkiem ulicy ( WTF???!!!) Mijając je zwolniłem. Ujechałem może 500m i się asfalt skończył więc zawróciłem. Znów na blacie ~30 i tym razem jak je mijałem babsztyl uskoczył mi prosto pod koła. Unikając kolizji zaliczyłem rów, a do mych uszu dobiegł dzwięk, którego nie cierpię - pękająca szprycha, (Fuck!). Który to już raz? Chyba czwarty lub piąty w tym sezonie. Szczęście w nieszczęsciu, że koło tak się zósemkowało, że nie tarło o ramę i mogłem jechać dalej.
W ogóle to jest jakieś nieporozumienie, że jeżdzę na tych kołach... Zamówiłem nowe w sklepie, po 2 tygodniach dostałem wiadomość, że kół nie będzie. Wielkie dzięki! Pieniądze się rozeszły. Potem nie miałem czasu by rozejrzeć się za innymi. Teraz mam inne wydatki, więc znów koło oddam do serwisu, a najwcześniej o nowych nabytkach pomyślę w połowie czerwca ;/
Najprawdopodobniej przyczyną pękania tych szprych jest "ostra piasta". Więc nie wiem czy wystarczy wymienić tylko piastę i na nowo zapleść szprychy. Mam nadzieję, że po tym zabiegu miałbym spokój. Obręcze i opony nie są u mnie złe więc zaoszczędził bym. Co o tym myślicie? Może znacie inne powody pękania szprych?

Wracając do gór. Nie ma się co rozpisywać. Zdjęcie odda wszystko.



Co by nie powiedzieć, w górach dziś byłem :)

Zahaczyłem tez o województwo kujawsko pomorskie.



Odczuwam ogromny niedosyt. Miałem zapał i pokłady sił by jechać dalej, a przez te wydarzenia nawet do setki nie dokręciłem.




komentarze
jakubiszon
| 19:27 sobota, 19 maja 2012 | linkuj heheh tak sobie czytam i czytam, i czekam na te góry, a tu .... niezły joke :D . Widzę, że poczucie humoru dopisuję pomimo niespodzianek na trasie :) . Pozdrawiam.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa aoree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy timo1990.bikestats.pl